
Furorę zrobiła kilka lat temu w internecie makieta futurystycznego polskiego czołgu PL-01.
Choć była to tylko m makieta demonstracyjna obiegł cały świat i stał się nawet inspiracją dla twórców popularnej gry internetowej. Od dekady co pewien czas powraca temat budowy polskiego czołgu. Aktualnie na fali patriotyzmu gospodarczego forsowanego przez partię rządzącą i koncepcji zaopatrywania polskiej armii w wyroby własnego pochodzenia, temat ten wraca z pogłębioną intensywnością.
Zdecydowana większość Polaków, żyje w przekonaniu, że skoro przed wojną Polska produkowała dobre samoloty wojskowe czy nowatorski karabin przeciwpancerny, to i teraz powinna produkować na potrzeby własnej armii, czołgi, okręty, transportery opancerzone czy indywidualne wyposażenie strzeleckie. Do wielu ludzi ciągle nie dociera, że przez sto lat uwarunkowania w zasadniczy sposób się zmieniły. Dziś jest na świecie niewiele państw, które są w stanie wyprodukować każdy rodzaj broni. Nawet Rosjanie i Amerykanie odpuszczają i czasem zamawiają sprzęt wojskowy wyprodukowany poza granicami ich kraju, pomimo że są czołowymi eksporterami broni w świecie. Produkowana obecnie broń jest coraz doskonalsza, ale również przez to coraz droższa, a jej wdrożenie do produkcji trwa coraz dłużej. Wydatki na wprowadzanie do produkcji nowych myśliwców są tak duże, że w Europie jest już tradycja budowy samolotów w kooperacji kilku najlepiej uprzemysłowionych i najbogatszych państw – patrz myśliwiec Eurofighter Typhoon wyprodukowany wspólnymi siłami Wielkiej Brytanii, Niemiec, Włoch i Hiszpanii. Innym przykładem jest amerykański myśliwiec wielozadaniowy F-35 na opracowanie, którego poza USA, środki wyłożyło 12 państw z trzech kontynentów. Aktualnie powstaje koncepcja budowy czołgu w kooperacji Niemiec, Francji i Włoch. Trzy państwa z pierwszej dziesiątki państw o najwyższym PKB, posiadające tradycje w budowie własnych czołgów łączą siły, aby stworzyć czołg na miarę przyszłego pola walki. Równolegle Polska z 22. miejscem w rankingu bez tradycji produkcji własnych czołgów stawia przed sobą skrajnie ambitne zadanie. Problem polega jednak na tym, że nawet Stany Zjednoczone nie posiadają własnej armaty czołgowej i podobnie jak Japończycy czy Brytyjczycy, korzystają z niemieckiej armaty firmy Rheinmetall. Wszystko to pokazuje, z jakim wyzwaniem musieliby się zmierzyć polscy konstruktorzy, gdyby chcieli rzeczywiście opracować polski czołg. Skoro produkujemy już mobilne moździerze i armatohaubice, transportery opancerzone, a wkrótce ma ruszyć produkcja własnych bojowych wozów piechoty czy nie warto skupić się na produkcji i udoskonalaniu tych wyrobów, znajdując dla nich rynki zagranicznych odbiorców. Dotychczasowe doświadczenia z wdrażaniem armatohaubicy Krab, które były drogą przez mękę pokazały jak strasznie długo trwa u nas proces wdrażania polskiego sprzętu do produkcji. Prace nad samobieżnym moździerzem Rak trwały 7 lat. Kiedy wdrożony został do produkcji reklamowano go jako jedyny taki moździerz na świecie, który będzie hitem eksportowym. Tymczasem minęło ponad dwa lata i nikt nie wyraził zainteresowania naszym moździerzem. Mało tego, właśnie dowiadujemy się, że Finowie wspólnie z Czechami, w ciągu dwóch lat, opracowali własny wariant samobieżnego moździerza, najprawdopodobniej o lepszych parametrach.
Prace nad własnym czołgiem pochłonęłyby miliardy złotych i trwały co najmniej dekadę, a i tak koszt jednostkowy gotowego czołgu okazałby się horrendalny. Przykład Rosji, pioniera we wdrażaniu czołgu czwartej generacji, pokazuje, że koszty wdrażania takiego czołgu na masową skalę, są zbyt wysokie nawet dla kraju finansującego sektor zbrojeniowy z zysków handlu ropą i gazem. Polska potrzebuje około siedmiuset do tysiąca czołgów, lub czołgów i niszczycieli czołgów. Taka liczba to za mało, żeby produkcja własnego czołgu była opłacalna z punktu widzenia interesów państwa. Polska powinna się wyspecjalizować, w tych kierunkach rozwoju przemysłu zbrojeniowego, w których już ma jakieś osiągnięcia. Koniecznym jest pogłębianie współpracy w zakresie kierunków rozwoju przemysłu zbrojeniowego z państwami Grupy Wyszehradzkiej. Zwłaszcza czeski przemysł zbrojeniowy dawałby duże pole manewru przy ścisłej współpracy. Rozłożenie kosztów badań i testów na kilka państw, a następnie odbiór gotowych wyrobów przez armie tych państw, wygenerowałoby oszczędności u wszystkich zainteresowanych. Ponadto poszczególne kraje mogłyby się wyspecjalizować, jeśli Czesi produkują doskonałą broń strzelecką i wojskowe samochody ciężarowe, to reszta państw mogłaby je od nich nabywać i analogicznie z pozostałymi państwami. Ponadto jeśli, to Polska jest głównym poza Stanami gwarantem bezpieczeństwa Litwy czy Łotwy, to kraje te powinny również dokonywać zaopatrzenia swoich armii w Polsce, a nie w Niemczech. Spółki zbrojeniowe w ramach Polskiej Grupy Zbrojeniowej stały się intratnym łupem polityków, tymczasem ich zarządy powinny zadbać o mądrą politykę, zarówno w obszarze badań, jak i marketingu, który pozwoliłby nam eksportować naszą broń na cały świat. Odejdźmy więc od mocarstwowych mrzonek, w których jesteśmy wstanie wyprodukować każdy rodzaj nowoczesnego sprzętu wojskowego i racjonalnie oceńmy jakie mamy zaplecze oraz zasoby finansowe. Zaopatrywanie armii w wyposażenie własnej produkcji nie zawsze musi być przysłowiowym interesem życia z punktu widzenia interesu państwa.
Ze zdjęcia wynika, że jest to czołg mały, lub średni. Opracowanie własne - może być ciekawe.
Dlaczego Pan nie wierzy w polskich konstruktorów?
Ponoć w Polsce jest 10 000 profesorów, z tego ponad połowa "uniwersytecka", czyli taka co to nic nie potrafi, a tylko pyskuje - jak (prof.) Płatek twierdząca, że w rodzinach homoseksualistów rodzi się więcej dzieci.
Tymczasem w USA jest ponad 3000 profesorów polskiego pochodzenia. Głównie fachowców (technicznych).
I obserwuje sie ciekawą tendencję.
Wobec zmniejszonego zainteresowania emigracją absolwentów uczelni technicznych (przyszłych profesorów), rośnie zainteresowanie zleceniami dla polskich naukowców w Polsce.
Na razie - próbują "grabić" dając kiepskie warunki współpracy. Ale to tylko kwestia czasu, bo "zachód" nie jest w stanie wykształcić innowacyjnych ludzi - do tej pory kradł naszych najlepszych absolwentów. Jak tego nie będzie - ich możliwości rozwojowe padną.
Dlaczego Autor notki stwarza bariery? Polak potrafi, a świadectwem jest np. F - 35, którego budują, budują, a koszta rosną.
I g... mają. Tylko, że wciskają nam to g... bo rządzą u nas "Polacy pochodzenia niepolskiego".
Zachód obecnie pompuje koszta. A upada dlatego, że już nikt nie chce płacić za te ichnie wytwory. Zwłaszcza, że Rosja robi tańsze i lepsze.
(Chociaż fakt, że wszystkiego nie da się robić w kraju jak Polska).
Czy w umowie z USA nie ma klauzuli blokującej rozwój polskich dronów?
Przecież ten zestrzelony przez Iran wyceniono na 130 mln$, czyli więcej niż F - 35. Nawet z elektroniką, to koszt wydaje się znacznie przesadzony.
czyżby w cenie był haracz na Izrael?
Dziś do tego samego potrzebne jest biuro konstrukcyjne kilka stanowisk z CAD , a i tak powstanie sztampowy naj modniejszy kolejny wantowy.
To samo dotyczy broni czy aut o Futerze 4x4x4 mało kto słyszał a na etapie prototypu:https://autokult.pl/28854,najlepszy-samochod-terenowy-swiata-pochodzi-z-polski
A autor słyszał o dopracowaniu do tego czegoś PL-01 kamuflażu kameleon. Przy wystarczającym finansowaniu i licencji agenta 007 na usuwanie osobowych przeszkód podejmuje się dostarczyć 10 sztuk do testów w ciągu 3 lat . I rozwinięciu produkcji do 100 szt miesięcznie w ciągu nasteonego roku
Samoloty są za drogie i zbyt skomplikowane.
Jeśli nie zamierzamy wszczynać wojen, to wystarczyłoby mieć sprzęt p.panc i p.lot czy to naramienny czy także montowany na furgonetkach plus nieco rakiet o średnim zasięgu.
https://i.wpimg.pl/O/640x379/i.wp.pl/a/f/jpeg/33063/pociski_spike_pap_640.jpeg
https://cdnpl2.img.sputniknews.com/images/814/47/8144715.jpg
BO:
- Macierewicz zły, bo chciał WOT, które pełnią z założenia li tylko funkcje obronne. Psy na Macierewiczu Ruszkiewicz wieszał aż miło.
-- Macierewicz wszedł w konflikt z Dudą, gdyż chciał jednolitego dowództwa, a Duda - chciał wydzielonej struktury dla misji.
- Macierewicz nie chciał kupować byle złomu USA tylko ten sprzęt, który był przydatny i dobry. Dotyczy to też Caracali.
Dlaczego to Ruszkiewiczowi tak przeszkadzało?
W czyim interesie działa Szanowny, że zadaje takie niemądre pytania?
"Najlepszy w sztuce kamuflażu był niejaki minister Antoni, niewidzialne śmigłowce, niewidzialne szybowce bombowce itd. Technologia doskonała, do dziś nikt ich nie zobaczył."
Te dwa akapity - wskazują na brak logiki i hipokryzję.
Po co miałbym jeszcze stylistyką się zajmować...
No jasne że tak.
Wystarczy wkuć na pamięć, że:
PiS–PO
Jedno zło
I już się jest Spiritoexperienca
Ja też lubię wierszyki.
A że PiS-PO jedno zło to nie trzeba uczyć się na pamięć, starczy porównać. Oczywiście takich, którzy podniecają się łapówkami i kiełbasą wyborczą nie biorę pod uwagę.
Nie docierają argumenty?
Więcej nie zwrócę uwagi. Po co ?
Po przejściu Szanownego Wojtasa na Pislam jego sposób traktowania "innowierców" trochę się zradykalizował :)))
"Opracowywanie nowego czołgu przez 10 lat a potem produkcja 500 egzemplarzy to po prostu marnotrawstwo publicznych środków."
Posypały się Panu azymuty ;-)
Rzecz w tym, że gdy nigdy nie zaczniemy robić czołgu, to nigdy niczego się w tej dziedzinie nie nauczymy.
W swoich rozważaniach zupełnie Pan natomiast pominął kwestię, z którą tu na NEonie zetknąłem się po raz pierwszy - chodzi o suwerenność monetarną. Przy jej braku i przy ściąganiu pieniądza z rynku/gospodarki przez prywatne banki do dyspozycji państw pozostaje coraz mniej środków i dlatego mamy do czynienia z sytuacją, że coś "jest drogie" i coraz więcej państw się musi na to składać - nie tylko jeśli chodzi o technikę wojskową.
Problem ten dotyka wszystkiego i rozpatrywanie czegoś (także prac nad czołgiem) poza nim jest trochę dziwne.
Ale ponieważ temat ważny, to oczywiście daję 5*
Ukłony
Również podzielam ten pogląd, ale WOT to powinno być nie kilkadziesiąt tysięcy tylko kilkanaście milionów wojowników - wtedy to mam sens. Teraz tak naprawdę to racje może mieć Michalkiewicz, że chodzi przy tym całym WOT o zablokowanie szkopom ich neobanderowskiej agentury i zabezpieczenie się przed powtórką z Wołynia, gdyby szkopy i banderopiteki z jakichś względów chciałyby to zorganizować. Bo na to teraz WOT ma szansę okazać się wystarczający.
Tanie i proste czołgi oraz helikoptery, w większej ilości (nadwyżkę można sprzedawać) także transportery opancerzone. I dużo amunicji.
Jeszcze inżynierowie chyba żyją.
Plot tani, prosty i w dużej ilości. Ilość przechodzi w jakość.
Wietnamczycy używali nawet zmasowanych zwykłych karabinów - parę salw całego batalionu mogło strącić helikopter albo i nisko lecący samolot.